Data dodania 09.03.2021 - 08:06
Kategorie aktualności

Prof. dr hab. Urszula Ledzewicz jest absolwentką matematyki Uniwersytetu Łódzkiego, profesorem w Instytucie Matematyki na Wydziale Fizyki Technicznej, Informatyki i Matematyki Stosowanej PŁ oraz w Southern Illinois University Edwardsville w USA, gdzie spędziła 30 lat swojej kariery zawodowej.

Image

Jest autorką lub współautorką około 170 publikacji naukowych i dwóch monografii w wydawnictwie Springer Verlag. Większość swych publikacji poświęciła zastosowaniom metod matematycznych do rozwiązywania problemów w biomedycynie. Jest inicjatorką i fundatorką Konkursu o Nagrodę Politechniki Łódzkiej im. Urszuli Ledzewicz, której celem jest promowanie pracy badawczej doktorantów w dziedzinie zastosowań matematyki. Pozanaukową pasją prof. Ledzewicz jest pisarstwo. Jest autorką trzech powieści w języku polskim i trzech w angielskim.

W którym roku wyjechała Pani z Polski?
Wyjechałam z Polski w 1986 roku. Byłam wtedy już dwa lata po doktoracie obronionym na Uniwersytecie Łódzkim i otrzymałam interesującą ofertę Visiting Assistant Professor na Lousiana State University w Baton Rouge. Rok później podobny etat zaproponował mi Southern Illinois University w Edwardsville, gdzie kontynuowałam karierę naukową. Jestem bardzo wdzięczna tej uczelni za możliwość rozwoju naukowego, który w tym okresie, byłby dużo trudniejszy w Polsce. Przeszłam na emeryturę w Stanach w 2015 zachowując stopień Distinguished Research Professor. Z kolei Politechnika Łódzka dała mi możliwość kontynuacji kariery naukowej w Polsce, co bardzo sobie cenię.

Image
Wieczór autorski prof. U.Ledzewicz w St. Louis, fot. arch. prywatne

Kiedy zaczęła Pani pisać swoją pierwszą powieść "Nie tracąc nadziei"?
"Nie tracąc nadziei" nie była moją pierwszą powieścią, ale pierwszą, którą zdecydowałam się wydać. Pisałam ją względnie krótko, może kilka miesięcy, a liczy prawie 400 stron, w czasie wolnego semestru w 2002 roku spędzonego w Europie.

Jaki cel Pani przyświecał przy pisaniu tej powieści? Co było inspiracją?
Inspiracją powstania tej powieści były kontakty w środowisku polonijnym w Saint Louis, w stanie Missouri, w którym swego czasu aktywnie działałam. Zorganizowaliśmy w 2000 roku wieczór wspomnień tzw. Sybiraków, czyli byłych więźniów obozów na Syberii. Mieliśmy w naszym środowisku kilka osób, które przeżyły te obozy i ich wspomnienia bardzo mnie ujęły. Zdałam sobie sprawę, że jeśli nikt ich nie spisze, to z odejściem tych osób ich przeżycia też znikną.

Jednocześnie dowiedziałam się przypadkowo o historii polskiej pary, która po przeżyciu obozów na Syberii odniosła duży sukces zakładając w Hollywood firmę. Połączenie tych historii wydało mi się atrakcyjne i tak powstała ta powieść. Jestem bardzo wdzięczna wydawnictwu „Muza” za umożliwienie mi tego debiutu literackiego.

Image
Okładka do książki U. Ledzewicz  - Gorsze uczucia

W 2007 roku wydała Pani drugą powieść "Gorsze uczucia" mówiącą o bliskich relacjach dwóch kobiet? Skąd pomysł na taką historię?
Powieść „Gorsze uczucia” to dwa, powiązane ze sobą opowiadania, jedno z nich rzeczywiście opisuje związek dwóch kobiet. Inspiracją były dla mnie spotkania związku LGBT, bardzo aktywnego na mojej uczelni, w których uczestniczyłam. Na spotkaniach tych osoby homoseksualne dzieliły się swoimi, czasem bardzo bolesnymi doświadczeniami świadczącymi o tym, że nawet tak postępowy i liberalny kraj jak Stany Zjednoczone, jest daleki od całkowitej akceptacji takich związków.

Trzecia Pani powieść "Aby przebaczyć" jest historią młodej naukowczyni, która podejmuje desperacką decyzję o wyjeździe do Stanów Zjednoczonych. To powieść fikcyjna, czy też opowiada o doświadczeniach znanej Pani osoby?
Często słyszy się, że pierwszą książkę autorzy zwykle piszą w oparciu o własne doświadczenia. „Aby przebaczy” to moja pierwsza powieść. Zawarłam w niej dużo swoich doświadczeń z życia w Polsce w czasach komunizmu i wyjazdu do Stanów Zjednoczonych. Wielu naukowców wyjeżdżających wtedy na Zachód stawianych było przez polskie służby bezpieczeństwa w desperackich sytuacjach. Ja byłam jedną z nich. Wplotłam w powieść również zasłyszaną tragiczną historię o zaginionym bez wieści lekarzu udzielającym pomocy pobitym manifestantom.

Image
Okładka do książki U.Ledzewicz - Aby przebaczyć

To był efekt tęsknoty za Polską, czy próba spojrzenia z dystansu na poprzedni etap swojego życia i na trudną, bolesną historię naszego kraju?
Oczywiście w polskich środowiskach emigracyjnych wszyscy tęsknimy za ojczyzną i dlatego czasy opisane w mojej książce były tematem ciekawych dyskusji wieczorów autorskich. Większość emigracji mojego pokolenia miała podłoże polityczne i w pewnym sensie moja powieść jest spojrzeniem na ten okres, zarówno z dystansu czasowego, jak i z dystansu osoby żyjącej już w innej kulturze, innym społeczeństwie.

Zajmuje się Pani również tłumaczeniem książek. Czy to dotyczy tylko Pani powieści?
Tak, tłumaczę w obu kierunkach, ale tylko swoje powieści. Nie mam oficjalnych kwalifikacji, aby tłumaczyć literaturę. Poza tym tłumaczenie zdecydowanie nie jest moją pasją, jest to trudne, żmudne zajęcie, bo trzeba bardzo uważa, aby unikać tzw. kalek językowych. Zajmuje to równie dużo czasu, jak pisanie powieści od zera, czasem nawet więcej.

Planuje Pani wydanie kolejnej książki?
Sporo czasu upłynęło od moich polskich wydań. Aktualnie najwygodniejszą metodą publikacji jest Amazon. W 2019 r. wydałam po angielsku trzy pozycje: dwa zbiory opowiadań i tłumaczenie powieści „Aby przebaczyć” . W zeszłym roku skończyłam tłumaczenie na angielski mojej powieści „Nie tracąc nadziei” i będę ja przygotowywać do wydania.

Robię w tej chwili taki remanent, tzn. chcę, aby wszystko, co dotychczas napisałam było dostępne w obu językach. Myślę, że zdołam zakończyć to w tym roku i wtedy zajmę się pisaniem czegoś nowego. Pomysłów nie brakuje, bo moje obecne życie, w dwóch krajach równocześnie, plus rozliczne podróże, dostarczają nowych tematów.

Image
Spotkanie autorskie prof. U. Ledzewicz w Empiku w Łodzi, fot. arch. prywatne

Pani logiczny i analityczny sposób myślenia pomaga w pisaniu książek?
Absolutnie! Wiele można moim książkom zarzucić, nie ma w nich kwiecistego stylu, opisów przyrody, które niektórzy lubią, ale konstrukcje logiczne wątków są naprawdę dobrze przemyślane. Zwykle całą powieść, czy opowiadanie, układam sobie przez kilka tygodni czy dni w głowie, a dopiero potem zaczynam pisać.

W jednej z recenzji mojej pierwszej książki dziennikarka z Gazety Wyborczej polemizowała, czy matematycy powinni pisać powieści. Uważam, że absolutnie tak, bo logiczna konstrukcja fabuły to duży atut w literaturze.

Jest Pani pomysłodawczynią i fundatorką nagrody w Konkursie Politechniki Łódzkiej w dziedzinie zastosowań matematyki. Skąd pomysł na taką formę popularyzacji królowej nauk?
Celem mojej nagrody nie jest popularyzacja matematyki jako takiej, bo w Polsce ta królowa nauk, jak Pani nazwała, rozwinięta jest bardzo dobrze, ale na zwrócenie specjalnej uwagi na zastosowania matematyki w innych dziedzinach. Polska ma ogromne zasługi w zakresie matematyki teoretycznej, sięgające czasów Banacha, ale zastosowania matematyki są w naszym kraju nadal trochę Kopciuszkiem.

Image

Widzę to może lepiej z perspektywy międzynarodowej i amerykańskiej, bo w Stanach tendencja jest niemalże odwrotna. Wymaga się od naukowców, nawet ze sfery teoretycznej, pokazania, jak ich badania mogą potencjalnie wpłynąć na rozwój innych dyscyplin, na poprawienie jakości życia społeczeństw itp. Celem mojej nagrody jest właśnie promowanie doktoratów i naukowców, którzy rozwijają się w tym kierunku. Sądzę, że jestem tutaj dobrym przykładem, bo sama, po latach pracy w dziedzinie teoretycznej zajęłam się zastosowaniami matematyki w medycynie i w tej dziedzinie mam większość osiągnięć.

Dlaczego warto mieć w życiu pasję?
Rozumiem, że myśli Pani o pasji jako odskoczni od pracy zawodowej. Oczywiście, bardzo dobrze ją mieć, szczególnie pracując naukowo, kiedy często „utyka się na mielinie”, co bardzo frustruje. Wtedy zdecydowanie potrzebna jest odskocznia, zajęcie się czymś diametralnie innym.

Wejście w inną dziedzinę, w pewnym sensie przenosi nas w inne środowisko, rozszerza nasze horyzonty, wzbogaca o nowe przeżycia i doświadczenia. Wywiady z dziennikarzami, targi książki, wieczory autorskie, listy od czytelników, które znajdywały mnie nawet w Stanach, wszystko to dało mojemu życiu nowy wymiar, którego nie doświadczyłam jako matematyk. Bardzo to sobie cenię.

Rozmawiała Małgorzata Trocha